Wirtualne miasto

lady_cocee

- Tak, już jakiś czas czuł się źle. - powiedziała Angela nosząc marudną Ruth na rękach. Zamknęła drzwi za lekarzem i podłożyła Ty'owi poduszkę. - Mają dzwonić z wynikami.

Ty

- Pamiętaj, że co się nie uda, to nasze.

lady_cocee

Angela biegała co chwilę do telefonu. Wreszcie blada wróciła do salonu.
- Oni.. Oni.. - jęknęła i zachlipała.

Ty

Ty spojrzał na Angie i już wiedział, że sprawa jest poważna. Podniósł się na rękach i chwycił ją za dłoń.
- Co się stało?

lady_cocee

- Podejrzewają białaczkę... - szepnęła Angie i zaniosła się płaczem.

Ty

Ty zmartwiał.
- To.. to nie jest pewne?

lady_cocee

- Trzeba wykonać wszystkie badania, ale twierdzą, że na dziewięćdziesiąt procent to pewne.. musimy znaleźć opiekunkę dla Ruth na czas, gdy będą Cię badać w szpitalu...

Ty

Ty szybko wyszukał numer do swojej matki i poprosił, by przyjechała. Za godzinę kobieta odebrała przygotowaną do wyjazdu Ruth. Mieli ją odebrać za dwa tygodnie.
- Spakuję się..

lady_cocee

Angelina usiadła na podłodze, skrzyżowała nogi i się rozpłakała.
- Ja nie chcę żebyś mnie zostawiał...

Ty

Ty zniósł z góry wielką torbę i rzucił ją na podłogę. Przyniósł ze schowka duży, puszysty ręcznik i granatowy szlafrok.
- Ale, co ja mam tam zabrać? Bez Ciebie nie dam rady...

lady_cocee

Angela spakowała Ty'owi piżamę, kapcie, małą poduszeczkę, mydło, bieliznę, mały ręcznik, ściereczkę, talerzyk, kubek i zasunęła torbę. Ubrała się w sweter i dżinsy, założyła kurtkę i stanęła przy drzwiach.
- Idziemy? - spytała cicho.

Ty

Ty kiwnął głową i zamknął drzwi. Szedł po skrzypiącym śniegu i starał się nie myślec, gdzie zmierza.

lady_cocee

Angela wróciła do domu. Już ubrała się w dres, kiedy usłyszała sygnał telefonu. Znów przebrała się w suchą kurtkę i wyszła.

lady_cocee

Angela zanosiła się płaczem zamykając drzwi od wewnątrz. Zrobiła sobie herbaty, a potem cisnęła filiżanką w ścianę. Powstał na niej zaciek. Nawet nie zamierzała zbierać skorup. Zadzwoniła szybko do Liwii. Po chwili dostała odpowiedź.
- Przyjedzie. - szepnęła z nadzieją, wzięła samochód z garażu i odjechała z piskiem opon.

Liwia

Liwia wysiadła w garażu Angeli i wzięła Franka na ręce. Poszła do góry, zdjęła mu kombinezon i położyła w leżaczku Ruth.
- Mów.